XXVI kolejka A-klasy (grupa I)
Mewa Krubin 6-5 Wisła Jabłonna
Fabisiak (x3), Sotowicz (x2), Wołkowicz
W dość nietypowym terminie odbyło się spotkanie kończące sezon 2013/2014. W ostatniej serii gier Mewie przyszło zmierzyć się w derbach powiatu z Wisłą Jabłonna. Dla osób, które zastanawiają się czy nie utworzono w Krubinie przypadkiem sekcji hokeja na lodzie, uspokajamy, że takiego pomysłu jeszcze nie było. Wynik jest jak najbardziej piłkarski, choć gra przypominała raczej bokserską wymianę ciosów, czasami bardzo chaotyczną. Obie ekipy stylem gry nie przypominały bowiem mundialowych reprezentacji oglądanych aktualnie na ekranach telewizorów, lecz najwyżej pojedynek Bizona Wilkowo z Deltą Smardzewo (lubuska C-klasa, grupa Świebodzin). Porozrzucane po całym boisku wszystkie formacje, brak linii pomocy obu drużyn sprawiło, że piłka z wielką swobodą wędrowała od bramki do bramki i łatwo znajdowała do niej drogę. Emocje zaczęły się jednak już przed meczem, gdzie na trybunach boiska przy ul. Jeziornej grupa kibiców zaserwowała zgromadzonym efektowne pokazy pirotechniczne. Zamaskowani hoolsi robili nawet większą furorę niż różowe getry bramkarza Wisły... (więcej w rozwinięciu...)
Mocno zaczęli gospodarze. W 2 minucie, Fabisiak, który w tym spotkaniu dzierżył dumnie opaskę kapitana powalczył o na pierwszy rzut oka straconą piłkę, wyprzedził obrońcę z Jabłonny i dziugnął czubkiem buta ją tak, że bramkarz ratował się wybiciem za końcową linię. Krubinianie dopięli swego w 6 minucie. Ćwikliński dograł w pole karne do Wołkowicza a ten zachowując najwyższą trzeźwość umysłu trafił do siatki. Kilka minut później błąd defensywy skończył się stratą gola na 1:1.
Rozochocony tyn faktem Strzyżewski (który jeszcze niedawno przywdziewał biało-niebieski trykot) sponiewierał brutalnym wślizgiem Antosiewicza, za co ukarany został żółtym kartonikiem. W 32 minucie Burza wyszedł spod własnej bramki z szybką kontrą, zagrał długą piłkę do Wołkowicza, a ten nie bojąc się dośrodkowania lewą nogą dograł idealnie na nogę wbiegającego z prawej lanki Sotowicza. 2:1! W 37 Strzyżewski podglądając zapewne poczynania włoskich piłkarzy i ucząc się od nich efektownych padów w polu karnym wymusił na arbitrze rzut karny, zamieniony na gola z jedenastu metrów. Faulującym w tej sytuacji okazał się Ćwikliński. Niecałą minutę później Fabisiak po asyście młodego Antosiewicza znów dał prowadzenie swojej drużynie. Do przerwy więc sędzia zanotował trzy gole na korzyść gospodarzy i da trafienia gości.
W przerwie na boisku zameldował się drugi debiutant (pierwszym był Szymon Oleksiak) - Sebastian Piekarzewski. Obaj gracze są zawodnikami rocznika 1998. Oprócz niego po przerwie weszli Sawicki i Oleksiak. Ten ostatni w 47 minucie mógł zaliczył piękne trafienie. Na 40 metrze kozłującą piłkę uderzył bowiem lewą nogą tak, że omal nie wpadła za kołnierz bramkarzowi Wisły. Golkiper przyjezdnych musnął końcówkami palców tak, że odbiła się jeszcze od poprzeczki, zatańczyła na linii bramkowej i wyszła z powrotem w pole.
Potem w ciągu 10 minut padły dwie niemal identyczne bramki dla przyjezdnych, którym udało się wyjść na prowadzenie. Kibice jednak nie musieli się zbytnio martwić o wynik tej konfrontacji, gdyż zwykle w takich sytuacjach w sukurs przychodzi - Fabisiak. Sotowicz wypuścił prostopadle napastnika Mewy ten minął zwodem bramkarza w sytuacji sam na sam i trafił do siatki. Przez przypadek poturbował nieco golkipera Wisły, który bohatersko rzucił mu się pod nogi. Przy remisie sędzia podyktował rzut karny za faul w polu karnym Wiślaków. Odpowiedzialność tą wziął na swoje barki Sotowicz, jednak nie zdał egzaminu i trafił w poprzeczkę.
Jak zwykło się mawiać w Krubinie - "na smutki - Fabisiak". W 72 minucie napastnik Mewy wywalczył piłkę na 16 metrze i trafił po raz trzeci w tym meczu pieczętując tym samym bardzo udany sezon w swoich wykonaniu (18 bramek - najlepszy strzelec drużyny, 11 asyst). 5 minut później goście wyrównali na 5:5, jednak już dwie minuty później wynik się zmienił na 6:5 po bramce Sotowicza. Brzeziński fenomenalnie wypuścił na czystą pozycję "Sotka", ten pognał niekryty na bramkę rywali i strzelił obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza z Jabłonny. W doliczonym czasie gry działy się jeszcze dantejskie sceny. Łądka po błędzie Kepczyńskiego uratował zespół przed stratą gola wybijając piłkę z linii bramkowej. Zawodnicy Wisły chcąc wyrównać stan meczu w ostatnich sekundach do rzutu rożnego zachęcili swojego bramkarza. Po wyekspediowaniu futbolówki na wolne pole Sotowicz wyszedł na czystą pozycję i mając za plecami tylko obrońcę a przed sobą pustą bramkę został faulowany. Sędzia pokazał czerwoną kartkę i odgwizdał rzut wolny. Oleksiak wykonał wznowienie i sędzia zakończył to dziwne spotkanie.